08.05.2018, 09:31 | #1 | |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Libuchora - majówka 2018
Relacja z wyjazdu z chłopakami z forum Trampkowego do Libuchory - Ukraina.
Libuchora. Co to za miejsce? Cytat:
O wyjeździe słyszałem kiedyś od Henia ale jakoś temat mi umknął. Dopiero gdy podczas rozmowy z Michałem wyszło, że jest on zapisany i okazało się że czasowo też mam możliwość wyjazdu wykonałem szybki telefon do Henia i zapisałem się na wyjazd. Plan Henrego zakładał przekraczanie granicy z UA rankiem 28.04 jednak ze względu na fakt że Filip jest z Poznania a Damian z Grudziądza postanowiliśmy że chłopaki wpadną do mnie do Kielc 26 kwietnia a kolejnego dnia podlecimy jeszcze do Szynszylla na drobny serwis mojej DRki i przekroczymy granicę w piątek a nie w sobotę rankiem. Rano wyjechaliśmy z Kielc w kierunku dziupli Szynszylla w Żołyni. Szybkie poranne pakowanie i ruszamy. Wybieram trasę prowadzącą przez drogi kategorii B i około południa meldujemy się w Szynszyllowym warsztacie. Podczas gdy Jurek zajmuje się.serwisem gaźnika i montażem przekaźnika w mojej DR, udajemy się.na posiłek do baru „Pod Aniołami” gdzie za kilkanaście złociszy konsumujemy dwudaniowy posiłek. Zakładałem że u Jurka spędzimy 2-3 godziny jednak cała operacja przedłużyła się.nieco i wyjeżdżamy w dalszą trasę około 17. Musimy dojechać do Medyki i stamtąd mamy ponad 100 km do miejscówki, którą zarezerwowaliśmy na nocleg. Walimy więc na granicę gdzie kolejka ma kilka kilometrów. Przebijamy się.na początek i uprzejmi Ukraińcy wpuszczają nas przed siebie. Pół godziny i jesteśmy po drugiej stronie. Okazuje się.jednak że w zamieszaniu Damian nie pojechał na „Mytnię” i nie ma podbitego taloncika więc musi wrócić spod szlabanu. Po chwili jest już z powrotem i w komplecie jesteśmy po drugiej stronie. Kierujemy się na Stary Sambor i dalej w kierunku Turki. Krótki postój po drodze. Robi się ciemno a temperatura spada do 3 stopni. Kluczymy dobrych kilkadziesiąt minut po ciemku nie mogąc namierzyć naszej bazy. Do tego DRka zaczyna kaszleć, prychać i traci moc na wyższych obrotach. Nie mam pojęcia co się dzieje bo Szynszyll robotę wykonał wzorowo. Wreszcie ludziska wskazują nam położenie obiektu pod dumną nazwą Karpatsky. Zajeżdżamy przemarznięci i szybko załatwiamy formalności czyli opłatę za nocleg i zapas piwa na późny już wieczór. W dobrych humorach kładziemy się.do łóżek z założeniem że wstajemy bez napinki i pokręcimy się.po okolicy w oczekiwaniu na dojazd drugiej części ekipy, która nocuje w Ustrzykach i rano będzie atakować granicę. Zakładamy że zejdzie im parę godzin i nie ma co się spinać. Martwi mnie brak mocy w DR i postanawiam po konsultacji poprosić.Michała , który nocuje w okolicy mojego domu aby podjechał i zabrał oryginalny wydech. Może to coś pomoże. 28 kwietnia 2018 Wstaję rankiem i udaję się.na rekonesans. Po ciemku nie udało się zaobserwować w zasadzie nic. Okazuje się.że nasz obiekt ma oprócz nas kilku zmotoryzowanych amatorów latania po górach. 8 chłopaków na czterokołowcach od kilku dni penetruje okolicę. Sam hotel czy jak to nazwać jest położony na dość rozległym terenie w głębi od głównej drogi. Nie ma żadnej tablicy stąd wczoraj straciliśmy mnóstwo czasu na poszukiwania. Sam obiekt wygląda bardzo dobrze, na dole jest restauracja a na podwórku kilka stawów z pstrągami, domki w których można biesiadować a na samym końcu znajduje się bania. Chłopaki w końcu wstają i udajemy się.na śniadanie. Ekipa na quadach też nam towarzyszy ale chłopaki już wyjeżdżają po kilku dniach latania po górach. Rozmawiam z gospodarzem naszego lokum i podpytuję czy można tutaj gdzieś w fajne miejsce pojechać. Sławek mówi żeby wjechać na górę i wskazując drogę wspomina o źródłach Dniestru , które znajdują się w okolicy. Mówi że to wycieczka na godzinkę maksymalnie dwie. Postanawiamy ruszyć jak po kontakcie z Henrym okazuje się że chłopaki poczekają jeszcze z 4 godziny na granicy. Zostawiamy toboły i na lekko jedziemy w las. Pierwszy podjazd jest zablokowany przez zaparkowaną.Ładę. Jako że jest na luzie, spuszczam ją kilka metrów w dół i ruszamy. Podjazd po korzeniach nie wygląda najlepiej ale jedziemy. Damian jedzie pierwszy i uczulam go żeby się nie zatrzymywał jak już ruszy bo na takiej stromiźnie nie utrzyma motocykla pod górkę. Jedziemy - Damian, ja i na końcu Filip. Wyjeżdżam z łuku i mam stromy podjazd. Walę pod górę i widzę leżącego Damiana ale sam nie badzo jak mam się zatrzymać. Próbuję minąć go bokiem i grzęznę w gałęziach. W końcu udaje się uwolnić DR i już z buta idę na rekonesans zobaczyć czy jest przejazd bo ewidentnie jedziemy po terenie gdzie prowadzona jest wycinka i przejazdu nie ma. Droga zawraca na szczycie a wokół gęste krzaczory. To co miało być wycieczką okazało się walką z górą. Zamiast lajtowej przejażdżki zafundowaliśmy sobie ściąganie motocykli. Słońce paliło niemiłosiernie. W końcu udało się zjechać i ruszyliśmy do wioski gdzie Filip się zgubił. Wróciliśmy na bazę z Damianem i Filip w końcu też uznał, że najlepiej spotkać się w gostinicy. Pakowanie i ruszamy dalej do Turki. Chcemy zatankować, zjeść obiad i udać się.na spotkanie z chłopakami w Libuchorze. W międzyczasie okazuje się. że na granicy kocioł i chłopakom jeszcze zejdzie. Do tego KTM ześwirował :wacko: . Jedzie tylko wyświetla głupkowate komunikaty. Przyczyna prozaiczna. Urwany kabel od klaksonu. Tankujemy w Turce, wymieniamy kasę i jemy posiłek w restauracji Wiktoria. Całkiem smaczny zresztą. Po posiłku zmierzamy w kierunku Libuchory. Nawigacja sprowadza nas jednak na manowce. Wpisuję znów namiary na Libuchorę i wreszcie Garmin łapie właściwą trasę. Okazuje się że łapiemy trasę ale offem i ostatnie kilka kilometrów pokonujemy błotnistym terenem co urozmaica dzisiejszą jazdę. Błoto po kolana, grząsko, ślisko. DRką przeleciałem dość sprawnie ale chłopaki na ciężkich miały trochę atrakcji. Trampek z kuframi nie mieścił się w śladzie i musieliśmy wszystko ściągać i przenosić. Ostatecznie udaje nam się przebić i docieramy do Libuchory. Dojeżdżamy na miejsce gdzie wita nas nasz gospodarz Ilja, ale chłopaków jeszcze nie ma więc wypakowujemy toboły i ruszamy do sklepu. Pod sklepem pijemy piwko i po chwili obserwujemy jak przybywa reszta kawalerii w składzie: Henry - DR650 SE Dafik - Trampek 700 Mierzej - Trampek 650 Marcin - Trampek 600 Michał - DR650 SE Szymon - DRZ Do tego nasza trójca: Filip - KTM 1190 Damian - Trampek 650 Emek - DR 650 SE Witamy się z chłopakami, posiłek u gospodarzy i wieczorna integracja. Rozkładamy namioty. Badamy otoczenie... Ciekawe rozwiązania ponoszące komfort... W dobrych humorach idziemy do spania. Jutro mają zacząć się manewry. Zgodnie z planem rano mamy udać się do cerkwi, następnie trening w strumyku a po południu ognisko. |
|
08.05.2018, 09:33 | #2 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
29 kwietnia 2018
Plan był na wizytę w kościółku. Plan jak to plan nie powiódł się bowiem po prostu zaspaliśmy. Niespiesznie wstajemy, poranna toaleta i śniadanie. Jako że również trening w strumyku nie mógł się.odbyć z przyczyn obiektywnych… A dodatkowo mieliśmy gości. Udajemy się z rewizytą do miłej Pani siedzącej obok Dafika po zaopatrzenie alkoholowe. Droga pozwala zapoznać się.z topografią terenu oraz okolicznymi zabytkami. Docieramy na miejsce. Na zapleczu pomieszczenie gdzie przechowywany jest słynny libuchorski destylat. Przystępujemy do degustacji gdyż kota w worku się nie kupuje. Jakość trunku zyskała akceptację nabywców więc pozostało rozlać bimber do bardziej poręcznych pojemników. Z zapasami wracamy na bazę gdzie Henry zarządza zrzucenie zbędnych szpejów z motocykli u udajemy się na trening. Strumyk się zwolnił więc próbujemy sił. Gleby przychodzą szybko. Kolejny punkt testowy dla kierowników i maszyn znajduje się za drugim mostem. Kamienisty stromy podjazd zbiera również żniwa. Udaje się jednak podjechać i ruszamy w głąb terenu pojeździć ciut więcej. Piękna pogoda i bogaty w atrakcje teren zapraszają do zabawy. Polatane i wracamy do naszego podjazdu aby znów potrenować. Podjazdy i zjazdy po komsztorach to dobry trening. Tubylcy zawstydzają nas na każdym kroku. Tam gdzie my lecimy na kostkach i siłujemy się próbując podjechać pod górę oni jeżdżą tak… Wracamy po treningu, zmiana ciuchów i udajemy się na prirodu na ognisko. Mają być pieczone ziemniaki, pieczona słonina i samogon. Docieramy na miejsce i zajmujemy właściwe pozycje. Ognisko rozpalone… czas więc przystąpić do konsumpcji. Pojawiają się też goście. Wspólnie zasiadamy do biesiadowania. Ziemniaki z serem i słonina wprost wyborne. Humory dopisują a pogoda wręcz fantastyczna. Czas jednak wracać. Dafik zdążył się już gdzieś zawieruszyć ale znalazł się na ławeczce pod domem. Podziwiamy sprzęt lokalesów. Pojawia się znajoma Pani. Nie wiem co działo się dalej ale zakładam że wszyscy tak jak ja poszli grzecznie spać. Ale możliwe, że było ciut inaczej :zabawa: . |
08.05.2018, 09:34 | #3 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
30 kwietnia 2018
Na dziś Henry zaplanował wycieczkę po okolicy. Zaczynamy od śniadania na bazie ziemniaków. Do tego jaja od kur z wolnego chowu okraszone domowym majonezem. I wreszcie ruszamy w teren. Najpierw ruszamy na cmentarz zapalić znicze na grobie matki naszego gospodarza od której zaczęła się libuchorska przygoda Henia. Znicze oczywiście w naszych barwach narodowych. I gonimy dalej. Brodów mamy pod dostatkiem. Po godzince robimy krótki postój pod sklepem. Susza spowodowała że ciężko było znaleźć błoto ale i to nam się udało. Znów przyszedł czas na krótki odpoczynek. Jedziemy dalej. Robimy zaopatrzenie na ognisko w terenie. Jako że mieliśmy problem z zakupem kiełbasy to szukamy dalej. Trafiamy do wioskowego centrum handlowego. Wreszcie udało się zrobić zakupy więc ruszamy na miejscówkę gdzie będziemy palić.ognisko. Chyba teren zbyt łatwy bo KTMa ciągnie w górę. Tylko że tam był płot… Niechętnie ale jednak wrócił na ścieżkę. Pozostali woleli pójść na łatwiznę i trzymali się szlaku. Dalej jedziemy rzeczułką. Wreszcie trafiamy na miejsce. Chłopaki od razu kładą się na trawce. Rozpalamy ognisko. I udajemy się.na kąpiel. Niestety woda jest do kostek ale nie wszystkim to przeszkadza. Czas miło płynie ale trzeba wracać. Szymon zdążył się.gdzieś zawieruszyć i musieliśmy go chwilkę poszukać. Ale na szczęście się znalazł. Chwila oddechu. I dalej w drogę. Piękna pogoda, doborowe towarzystwo, wspaniałe tereny. Majątek. Widoki też całkiem, całkiem. Słońce powoli spada więc i my kierujemy się w stronę bazy. Jeszcze tylko zjazd na dół. Po powrocie jeszcze trening w strumyku przed jutrzejszym atakiem na Pikuj. Jak nie idzie do akcji wkracza trener Ilja i pokazuje jak należy poprawnie wykonać ten przejazd. Wszystko jednak kończy się.szczęśliwie, wszyscy cali. Jesteśmy zmęczeni ale zadowoleni. Piwkujemy na bazie. Pojawił się.Dafik i od razu zrobiło się wesoło. Nie wszystkim było jednak do śmiechu bo KTM się.zepsuł wypluwając olej z lagi :grin: . W razie gdyby były wątpliwości co było na kolację. Dzień się kończy jutro po śniadaniu lecimy w górę na Pikuj. Będzie się działo. |
08.05.2018, 18:02 | #4 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
1 maja 2018
Dziś planujemy wjechać na Pikuj. Jako że jest sucho nie spodziewamy się większych problemów. Pobudka i poranna toaleta. Mała też już wstała i przygląda się nam z zaciekawieniem Wieś już dawno się obudziła i praca wre. My również pomalutku zwieramy szeregi do ataku na Pikuj. Wcześniej jednak śniadanko. I w końcu ruszamy zahaczając o sklep z zaopatrzeniem. Pierwszy podjazd prowadzi po łące do lasu. Wjeżdżamy w las i miejscami robi się ślisko. Na pierwszym podjeździe drobne problemy z trakcją ale jedziemy. Przebijamy się wreszcie przez las i pomału wyjeżdżamy na połoniny. Chwila oddechu na szczycie i ruszamy wzdłuż grzbietów w kierunku Pikuja. Nie ma błota, jest sucho więc trasę określiłbym jako łatwą. Kurzyło się jednak niemiłosiernie. Piękne widoki, łatwa trasa jednak nie obyło się bez wywrotek. Na jednym z trawersów Mierzeja zamiata i z efektownym przewrotem w przód ląduje w krzakach jagód. Wszystko jednak jest w porządku. Mierzej cały, trampek również. Stawiamy żelazo do pionu i kontunuujemy wycieczkę. Robimy krótki postój w miejscu osłoniętym od wiatru. Jeszcze kawałek i docieramy w pobliże szczytu. Zostawiamy motocykle i dalej idziemy z buta. I wreszcie docieramy na szczyt. Wieje dość mocno więc postanawiamy zjechać na dół. Wracamy ciut inną trasą i po drodze zatrzymujemy się na ognisko. Nagle w oddali widzimy grupę motocyklistów. Machamy i zjeżdżają do nas. To nasi w składzie: Maxx, Tommi, Nowy, Adam i Darek. Miło spotkać naszych na ukraińskim zadupiu. k: Chłopaki ładują pod górę a my czekamy na nich przy ognisku. Posiłek nam się.należy. Po posiłku leniuchujemy na trawie w oczekiwaniu na powrót chłopaków z góry. Trochę im schodzi bowiem zabrakło paliwa w CRF i chłopcy musieli improwizować. Wreszcie jednak wracają a my tymczasem ruszamy w dół. Trasa w dół dość mocno kamienista ale radzimy sobie. Wreszcie wyjeżdżamy z lasu i wylatujemy na łąkę. Trochę kluczymy aby dostać się do głównej drogi ale w końcu zjeżdżamy do Libuchory. Do sklepu. Czas na chłodne piwko. Wracamy na bazę ale Szymon niestety musi lecieć dziś.do domu. Pakuje więc toboły bo już późno a drogi przed nim kawał. Szymon odjeżdża a my tymczasem luzujemy przed domostwem. Nadchodzi wieczór więc wiadomo co było dalej. |
08.05.2018, 19:20 | #5 |
Witam
Pięknie się opier.d.alaliscie. I ten dramatyzm narracji. Pozdr rr Ostatnio edytowane przez rrolek : 08.05.2018 o 21:15 |
|
08.05.2018, 19:57 | #6 |
Zarejestrowany: Jun 2013
Miasto: Malbork
Posty: 150
Motocykl: KTM 790 R+ EXC 300
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 3 dni 21 godz 14 min 15 s
|
Pięknie tam jest i pogoda dopisała jak na maj.Byliśmy w tym samym czasie w okolicy Pikuja , nawet spotkany kolega na Afryce pytał się nas czy nie jesteśmy od Henrego.
|
09.05.2018, 02:17 | #7 |
Zarejestrowany: Dec 2012
Miasto: RLU
Posty: 959
Motocykl: RD04
Przebieg: niski;)
Online: 2 miesiące 3 tygodni 6 dni 1 godz 4 min 11 s
|
Kiedy ta figura się na szczycie pojawiła?
|
09.05.2018, 08:57 | #8 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Nie wiem ale jest dość świeża. Rok temu ponoć jeszcze jej nie było.
|
09.05.2018, 17:54 | #9 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
2 maja 2018
Dziś mamy dzień wolny czyli bez planu. Róbta co chceta. Rano pobudka i chłopaki - Filip i Damian zbierają się w trasę.powrotną. Ja, Marcin, Mierzej i Michał postanawiamy jeszcze poszwędać się po okolicy i poszukać atrakcji. Chłopaki spakowane. Ale przed wylotem jeszcze śniadanie. Filip oczywiście spakował sobie telefon w worek i musi wypakować toboły po raz kolejny. Pożegnalna fotka. I pomału w drogę. Oglądamy jeszcze cieknące lagi w KTMie ale już chyba wszystko się wylało. I ruszyli. My również pakujemy się na motocykle i jedziemy do Turki zatankować i ruszyć w teren. Dym na brzegu rzeki oznacza że Ilja zutylizował śmieci, które wyprodukowaliśmy w ciągu minionych kliku dni. My jedziemy a tymczasem Heniu z Dafikiem udają się na roboty polowe. Chłopaki pracują a Dafik… wspiera ich duchem. My tymczasem docieramy do Turki, tankujemy i pijemy kawę. Plan jest taki żeby skoczyć do wioski Rozłucz i wbić się na górę aby dotrzeć do źródeł Dniestru. Klika kilometrów i jesteśmy u Sławka, który jednak odradza nam trasę pod górę bo quady i terenówki zrobiły tam żużel. Wskazuje jak dojechać na miejsce od drugiej strony. Wracamy więc do Turki a następnie kierujemy się do wsi Szumiacz skąd nie bez trudu znajdujemy trasę prowadzącą na miejsce. Droga jest dobra i po kilkudziesięciu minutach docieramy na miejsce. Jesteśmy w lekkiej konsternacji bowiem droga się skończyła i dojechaliśmy do miejsca gdzie stoi kilka tablic oraz miejsce do odpoczynku - szałas z krzesłami Spędzamy tam chwilę i wreszcie odnajdujemy źródła Dniestru. To niepozorne kręgi jak w studni nałożone jeden na drugi z których cienką strużką wypływa woda. Atrakcja żadna. Postanawiamy więc wrócić do Turki i zjeść obiad. Wpadamy do restauracji ale okazuje się że mają przerwę i zamówienia zaczną przyjmować dopiero za godzinę. Przypominam sobie że u Sławka w Rozłuczu też jest restauracja a po kilku dniach jedzenia ziemniaków naprawdę mamy ochotę na coś treściwie mięsnego. Lecimy do Sławka po telefonicznym upewnieniu się że restauracja jest czynna. Sławek serwuje zupę gulaszową którą zachwala jaka to pożywna. No może i pożywna ale mało. Ktoś jednak czujnie wywęszył że smaży się.ryba. Pytam więc czy możemy rybę zamówić. Oczywiście. Czekajcie, pójdę złowić odpowedział Slawek i ruszył z wędkami na dół do stawów z rybami. Trochę to trwało ale wkrótce mogliśmy się.raczyć świeżutko złowionym i usmażonym pstrągiem. W międzyczasie zaczęło lać i mieliśmy obawy że po drodze będziemy moknąć co też się.stało ale bez dramatów. W drodze powrotnej zaplanowaliśmy, że Mierzej z racji uszkodzeń Trampka poleci do Libuchory a ja, Michał i Marcin polecimy trasą off, którą miałem na tracku. Czarne chmury i lejący deszcz sprawiły że musieliśmy odpuścić i uderzyć bezpośrednio na bazę. Na miejscu okazało się że przewidujący Henry rozpalił w piecu co pozwoliło nam wysuszyć mokre ciuchy. Dziś już tylko małe piwko i do łóżek. Jutro z rana wyjeżdżamy. 3 maja 2018 Poranek. Wczesne jak na nas śniadanie i ruszamy w drogę. Wcześniej jednak toboły należy zapakować na konie. Jeszcze tylko pożegnanie z naszymi gospodarzami, pamiątkowa fotka i czas ruszać w podróż.powrotną. Z Mierzejem rozstajemy się po dojeździe do czarnego. Mierzej jeszcze leci poszwędać się.na Słowację a my tymczasem do Krościenka. SPrawnie docieramy na granicę, szybka odprawa i gonimy dalej. Zatrzymujemy się na tankowanie w Ustrzykach a następnie w Strzyżowie na posiłek. Marcin postanawia że poleci szybko dalej sam bowiem spieszy się na bazę, my tymczasem pakujemy się.do knajpy na obiad. Po obiedzie lecimy zadupiami w kierunku Kielc. Postój na stacji paliw kończy się.dla mnie mandatem za jaranie fajek. Dalej już bez problemów docieramy do Kielc, gdzie wyprowadzamy Henia i Dafika na wylotówkę w kierunku Łodzi. Michał zostaje u mnie bo do Poznania już dziś nie dojedzie. I to koniec naszej libuchorskiej wycieczki. Dziękuję wszystkim, że mogłem z Wami spędzić te kilka dni w miłej atmosferze. Mam nadzieję, że uda się to powtórzyć. |
09.05.2018, 18:44 | #10 |
Zarejestrowany: Nov 2014
Miasto: Zielona Góra
Posty: 45
Motocykl: RD07
Przebieg: 64500
Online: 4 dni 20 godz 21 min 21 s
|
Taki fajny wyjazd. Tylko pozazdrościć.
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
TET Poland majówka 2018 | TomekN | Polska | 22 | 28.12.2019 13:08 |
Libuchora | henry | Umawianie i propozycje wyjazdów | 8 | 29.09.2012 22:55 |